J. Kaczyński przegrał wybory 2011 rok temu. Doprowadził do sytuacji, w której nie ma w partii żadnych znaczących postaci, a to one decydują dziś o sukcesie partii. Gdyby teraz nawet sam prezes PiS chciał ustąpić, musiałby to uczynić wbrew woli swoich wyborców.
Katastrofa smoleńska sprawiła, że partia nagle została bez kilku ważnych liderów. Dobry wynik J. Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich sprawił, że wielu wydawało się, że nie tylko nic się nie stało, ale wręcz PiS rośnie w silę. Zamiast odbudowywać kierownictwo, doprowadzono do wojny wewnętrznej, której efektem było odejście następnej grupy znaczących polityków. Pozostały osoby, które być mogą stanowić o sile ugrupowania, ale nie nadają się na polityków pierwszego planu. (Osobną sprawa jest pytanie czy nadają się oni do budowania zaplecza, gdyż odnoszę dziwne wrażenie, że PiS bazuje na strukturach powstałych ze społecznej inicjatywy, a nie jako wynik pracy lokalnych liderów). Gdy podkreślano, że przed wyborami PiS schował Macierewicza, czy Ziobrę , w ogóle nie zauważano, że ci panowie dla wyborców tej partii nie stanowią żadnego problemu. Dla bardzo wielu wyborców PiS problemem jest głosowanie na Błaszczaka, Hofmana, Brudzińskiego.... To może są bardzo fajni faceci, uczciwi ludzie, dobrzy politycy, ale grane przez nich role przewyższyły ich umiejętności jako polityków. Gdy Tusk nie chce Schetyny, czy Grabarczyka w rządzie, to dlatego, że mogą być za silni. Gdy J. Kaczyński mówi i swoim potencjalnym rządzie, prezentuje raczej fachowców nie będących partyjnymi liderami.
Odejście Kaczyńskiego to PiS-Chaos. Być może w klubie parlamentarnym znajda się osoby, które mogłyby pociągnąć PiS do przodu, ale nie są w stanie przebić się przez kierownictwo składające się z miernot. Ale jest i drugie pytanie: czy J. Kaczyński jest w stanie przebudować swoją partię? Ma na to parę miesięcy. Tylko parę miesięcy. Inaczej jego partia "się zgubi". Nawet jeśli PO będzie sztucznie podtrzymywała PiS przy życiu.
